31 maja 2017

Halloweenowa Bajka wymyślona przez Młodego

Wieczorem padał deszcz i świeciło słońce.
- Tęcza! Tęcza – zawołał Izydorek
- Tęcza! – powtórzyły siostrzyczki.
Faktycznie. Na niebie lśniła ogromna, kolorowa tęcza, jakiej dotąd dzieci nie widziały. Gdy wszyscy wybiegli na podwórko, usłyszeli, że ta tęcza gra jakąś smutną melodię. To było niesamowite i magiczne. Po kilku minutach tęcza zniknęła, a na niebo wyszły dziwne czarno-fioletowe chmury. Zaraz potem zapadła noc i dzieci poszły do swych łóżek.
Gdy rano Izydorek się obudził, poczuł, że coś twardego i kanciastego gniecie go w pupę.
- Ała, pewnie znowu ten okropny plastikowy krab! – pomyślał i zajrzał pod kołdrę.
To jednak nie była jego zabawka, tylko jakaś różdżka. Wyglądała jak prawdziwa, bo trochę świeciła na fioletowo w ciemności. Wtedy Izydorek zauważył, że nie ma na sobie swojej ulubionej minionkowej piżamy, tylko strój czarodzieja. To było bardzo dziwne.
Izydorek pobiegł do sypialni rodziców, by pokazać im swój czarodziejski ekwipunek, ale ich już nie było w sypialni. Nie przejął się tym, tylko pobiegł po schodach na dół i stanął jak zamurowany, gdy zobaczył rodziców.
Mama nie wyglądała wcale jak mama. Znaczy była trochę jak mama, a trochę jak wampir.  Tata z kolei był trochę tatą a trochę szkieletem. Wyglądali dziwnie, ale wcale nie byli straszni. Izydorek się ich nie bał. Pomyślał, że to sprawka tej dziwnej tęczy, którą wczoraj wszyscy oglądali. To ona musiała rzucić na wszystkich jakiś czar.
Dzień dobry, synku czarodzieju! – zawołał tata-szkielet.
O, cześć Izydorku – zawołała mama-wampirzyca.
Cześć mamo i tato! – odpowiedział Izydorek.
Kolejna niespodzianka czekała na Izydorka w kuchni. Drzwi do ogrodu były otwarte, ale ogród już nie był ogrodem. Za drzwiami rozciągał się gęsty, ciemny las.
Gdy Izydorek wyszedł wraz z rodzicami na zewnątrz, zauważył, że dom nie jest już domem tylko niesamowitym zamczyskiem. Izydorek zaczął się zastanawiać, co stało się z jego siostrami, gdy w oknie zamku zauważył zielonego Creepera. Trochę się przestraszył, ale zaraz potem zauważył, że ten Creeper jest jakiś dziwny. Tak, nie mylił się, ten zielony stwór ma buzię jego siostry Tereski.
- Cześć Izydorku-czarodzieju – zawołała z góry Tereska-Creeper.
- Izydorek jest czarodziejem? Super! –  usłyszał  głos Zuzi dochodzący z zamku. Po chwili zobaczył też Zuzię. Okazało się, że druga siostra zamieniła się w zombie. Nieźle!
Wtem usłyszał przestraszone głosy rodziców – Prędko! Uciekajmy! Wilki!
W tym samym momencie mały czarodziej zauważył paskudnego, olbrzymiego i strasznego wilka wybiegającego spomiędzy drzew. Nie uciekł jednak, tylko szybko machnął swoją różdżką mówiąc  -abrakadabra czary mary zmień się w żabę wilku stary – I wilk natychmiast zamienił się w małą zieloną żelkową żabę. Tereska-Creeper zeskoczyła z okna i zjadła ją, po czym głośno beknęła.
Z lasu wybiegło jeszcze 2 okropne wilczyska, a Izydorek oba zamienił z żelkowe żaby. Sam zjadł jedną, a drugą dał Zuzi.
Po czym Izydorek i dziewczyny wyruszyli w las. Ten las był dopiero czadowy. Rosło w nim mnóstwo czekoladowych grzybów i piankowych puchatych paproci.

Historia wymyślona przez Młodego w łóżku w któryś z długich jesiennych wieczorów i spisana przez mamę, czyli mnie, ku pamięci :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz