Rozmawiam z siostrą przez skype. Wtem Dojcio przybiega z rewelacją, że jadą z tatą do sklepu. Ciotka pyta więc, czy coś jej kupi. Nie przejmując się faktem, że ciotka mieszka 1500 km od nas, Mały bez zastanowienia odpowiada - Dobrze, kupię ci puskę z jybami - (nie wiem skąd ten pomysł).
Ciotka na to - Ja chcę lizaka.
Na co Mały mówi - Lizaka? OK. I puskę z jybami?
* * *
Dojcio bawi się wesoło swoimi samochodzikami. Nagle woła - siku chcę!
Mówię - no to szybko na kibelek.
Synio maszeruje więc do łazienki snując po drodze swoje refleksje - No tak, bo ja jestem gzecnym chłopcem i jobię siku do nocelka, a nie jak inne dzieci kupę w poltki jobią...
- To inne dzieci noszą jeszcze pampersy? - udaję zdziwienie.
- Tak, i Stif, i Lenke, i... (tu wymienia imiona kolegów i koleżanek noszących jeszcze pampery).
- A chodzą jeszcze któreś samodzielnie do łazienki tak jak ty? - podpytuję.
- No ocywiście - i tu następuje wyliczanie dzieci samoobsługowych, po czym dodaje - a wiesz? Łejn ma calnego siusiaczka hihi C A L N E G O SIUSIACZKA...
Oczywiście to, że niektóre dzieci mają buzie i rączki innego koloru, zupełnie Młodego nie dziwi, ale że siusiaczek inny to już warte zauważenia. Faceci. :-)
* * *
Inny dzień, inna historia...
Tato bierze kąpiel, a w tym momencie Młody przybiega i woła "siku!". Mówię, że tata się kąpie, ale może wejść do łazienki i zrobić siusiu. Po chwili zza nie domkniętych drzwi dochodzą hałasy towarzyszące wyciąganiu nocnika z kąta. Po czym słyszę, że tata wychodzi z kabiny prysznicowej, a za chwilę Dojcio mówi - Ooo, siusiaczek! Duuuuźyy!
* * *
Tatuś gotuje rosół. To jedyna potrawa, którą w przeciwieństwie do wszystkich innych gotuje małżonek. Dojcio siedzi w kuchni i przez długą chwilę bacznie obserwuje poczynania ojca. W końcu pada pytanie - Tato, co jobisz?
- Gotuję rosół.