Tata zaciekawiony nagłym hałasem na zewnątrz, staje na poręczy kanapy, by popatrzeć przez okno.
Zauważa to nasz rezolutny czteroipółlatek.
- Tato, no co ty wyprawiasz?! A jakbyś tak spadł i leciała by ci krew, to trzeba by było pojechać do szpitala. I kto by wtedy prowadził? No kto?
31 października 2016
8 października 2016
Chodziłem na koniu
D był z klasą u kogoś, kto hoduje kucyki. Czekał na to wydarzenie przez kilka dni, co rano wyśpiewując po niderlandzku piosenkę o dniach tygodnia i licząc ile jeszcze zostało do "dinsdag".
Nasz miłośnik koni. W końcu nadszedł ten upragniony dzień. D pędził do szkoły jak na skrzydłach.
Po lekcjach pytam jak było.
- Super! Chodziłem na koniu.
- Że co? Chyba jeździłeś...?
- Nie jeździłem, tylko chodziłem. Siedziałem na koniku, a on szedł. Chodziłem.
Inny dzień, inna sytuacja.
Jesteśmy w sklepie. Stoimy w kolejce do kasy. Młody pobrykał jak zwykle do przodu. Rozejrzał się i woła prawie szeptem:
- Tato, tu jest brudno!
No faktycznie, chyba komuś się coś pod kasą rozbiło,bo widoczna duża czarna plama na podłodze.
- No to idź poproś jakąś szmatę i pościeraj - postanawia zażartować sobie tata.
- Tato, no co ty, przecież ja nie jestem panią.
Nasz miłośnik koni. W końcu nadszedł ten upragniony dzień. D pędził do szkoły jak na skrzydłach.
Po lekcjach pytam jak było.
- Super! Chodziłem na koniu.
- Że co? Chyba jeździłeś...?
- Nie jeździłem, tylko chodziłem. Siedziałem na koniku, a on szedł. Chodziłem.
Jesteśmy w sklepie. Stoimy w kolejce do kasy. Młody pobrykał jak zwykle do przodu. Rozejrzał się i woła prawie szeptem:
- Tato, tu jest brudno!
No faktycznie, chyba komuś się coś pod kasą rozbiło,bo widoczna duża czarna plama na podłodze.
- No to idź poproś jakąś szmatę i pościeraj - postanawia zażartować sobie tata.
- Tato, no co ty, przecież ja nie jestem panią.
Subskrybuj:
Posty (Atom)