27 listopada 2017

Problemy z Mikołajem

Gdy kartka w kalendarzu zaczęła pokazywać listopad, detektyw Izydor rozpoczął śledztwo w sprawie Mikołaja. Co dnia oblicza na nowo ile dni zostało do jego przyjścia po czym relacjonuje to pani w przedszkolu, no i zadaje każdemu swoje trudne pytania... Poza tym stara się być grzeczny, bo Zwarte Pity (dokładnie Zwarte Pieten czyli Czarne Piotrki - belgijscy pomocnicy Mikołaja) na pewno obserwują.

- ...ale jak ten Zwarte Piet to robi, że ja go nigdy nie widzę? On przez okno patrzy, czy wchodzi też do domu? Hm...

- A to prawda, że Mikołaj to ze Spanje (Hiszpania) przypływa?

🎅 🎅 🎅

- Mamo, ile Mikołaj ma lat?
- Nie wiem.
- Tata też nie wie. Dziewczyny też nie wiedzą. Ty masz czterdzieści, ja mam pięć to on musi mieć strasznie dużo, bo jest stary, może dwieście...? Jak nie będę spał, gdy przyjdzie, to go zapytam.

🎅 🎅 🎅

- Mamo, a my to mamy jakiś komin?
- Mamy. A co? - Matka nie zawsze od razu skojarzy do czego zmierzają pytania.
- Mamy? Naprawdę? Gdzie? Pokaż mi. - idziemy do kanciapy oglądać komin. Młody przygląda się uważnie wentylacji i drzwiczkom od wycioru...
 - No tędy to on na pewno się nie zmieści. Jak więc wejdzie do domu? ....Moglibyśmy zostawić wieczorem otwarte drzwi, ale to chyba nie jest dobry pomysł, bo jakby jakiś złodziej przyszedł.... No to jak ten Mikołaj albo Zwarte Piet wejdzie z prezentami, no jak? Nie wiesz, Mamo?
- Ja myślę, że on ma taki magiczny klucz otwierający wszystkie drzwi.
- Magia, to jest możliwe.
Do rozmowy włącza się starsza siostra - Spoko luz, Mikołaj wejdzie drzwiami po prostu Z BUTA WJEŻDŻAM!

🎅 🎅 🎅

- Tato, a ten Mikołaj to w końcu ma konia czy renifery?
- No wiesz, ja myślę, że on ma różne sposoby, by dotrzeć do dzieci na całym świecie...

🎅 🎅 🎅

- Też chciałbym pomagać Mikołajowi roznosić prezenty jak Zwarte Piet. Wiem, jak Mikołaj umarnie a ja będę dorosły, to ja będę roznosił prezenty... tylko ja się boję jeździć na koniu, ale może jak będę dorosły to się nie będę bał...

🎅 🎅 🎅

A dlaczego Mikołaj przynosi prezenty tylko dla mnie i dla dziewczyn, a dla was nie? Mógłby wam dać np nowy samochód albo nowy dom, albo nowy świat.



23 października 2017

Straszne skutki poplątanych włosów

Ostatnio wkurzyłam się znowu na moje włosy, gdy nie mogłam ich  po raz kolejny rozczesać po kąpieli,no a że nożyczki jakieś leżały w zasięgu, to odcięłam te kilka poplątanych centymetrów i gicio. Okazało się, że efekt nawet mi się podoba, to już odpuściłam schylanie się do dolnej półki po maszynkę... Wysuszyłam i wyszłam do kuchni, a tam Młoda z dziwną miną na mnie patrzy:
- Matka, co ty najlepszego zrobiłaś z włosami?
- No jak co? Ucięłam. Aż tak źle?!
- No. Teraz to  wyglądasz jak moja pani od matematyki. Masakra.
W tym momencie słychać chichy z salonu po czym zjawia się mąż
- No widzisz co narobiłaś? Teraz nasza biedna Tereska ma przekichane. Wstanie rano a tu na dole pani od matematyki, wróci ze szkoły do domu a tu pani od matematyki...


17 października 2017

Nauczyciel to nauczyciel

Młoda opowiada, że w szkole pytali się ich kiedyś, jaki typ nauczyciela najbardziej lubią, najbardziej im odpowiada...
- No i co powiedziałać - pytam
- Że nie wiem.  Boszzze, przecież to bez sensu - nauczyciel to nauczyciel tego typu w ogóle nie da się lubić

Po chwili...
- Tak w ogóle to nie wiem, jak ktoś może chcieć zostać w przyszłości nauczycielem. Ciągle się nad tym zastanawiam, a sporo ludzi w klasie o tym właśnie marzy... Oni są nienormalni czy co...? No weź, przecież jakby tak myśleli to by wiedzieli, że to musi być straszne użerać się przez całe życie z taką bandą jak my... Kurde jaki to ma sens? Całą szkołę się przecież marzy, żeby z tej szkoły wreszcie wyjść, a oni chcą tam wrócić...?! Masakra jakaś...
- Przecież Twoja najlepsza kumpela też chce być nauczycielem jak jej rodzice...
- No faktycznie, dobra myśl, muszę jej zapytać, czy ona na pewno tego chce...?


20 września 2017

Kiedy nie wypada się uśmiechać.

Siódma rano. Dziatwa szykuje się do szkoły. Młoda do starszej siostry:
- Przestań się uśmiechać, wyglądasz jakbyś się cieszyła, że do szkoły idziesz.

16 września 2017

Włosy

Sobota. Młody zarządził dzień mycia włosów. Powiedział, że trochę się pobawi pod prysznicem i zawoła kogoś do umycia włosów. Po chwili poszłam i umyłam ten mały łepek.
- Wytrzesz mnie? - Sam robi to doskonale, ale lubi pobyć czasem małym dzidziusiem. Wytarłam zatem.
- Wyszumisz mi włosy? - zapytał wyciągając łapę po suszarkę...

Kurz

Najstarsza ma duży stół artystyczny, czyli stoi na nim mnóstwo rzeczy: kubki z pędzlami, kubki z kredkami, długopisami, gumkami, brokaty, notesiki, taśmy samoprzylepne i milion podobnych akcesoriów. Nie che mi sie tego wszystkiego zdejmować i układać z powrotem, dlatego ja nie sprzątam na stole nawet jak pofatyguję się posprzątać poddasze. Królik zaś produkuje systematycznie sporo kurzu. No, stół zakurzony grubą warstwą.

Kiedyś usiadłam przy nim, by pomóc dziecku w zadaniu i zasugerowałam, że najwyższa pora chyba posprzątać na stole i zetrzeć ten kurz.

- A w czym mi ten kurz przeszkadza...? - odpowiedziało dziecię pytając.



5 września 2017

Makaron 10 na 10. Polecam

Najstarsza wróciła dziś ostatnia do domu. Poszła do kuchni pozaglądać do garów. Chwilę później wychyla się zza drzwi - Mamo, makaron 10 na 10, najlepszy!

Najlepsze okazują się potrawy zrobione w kilka minut z 5 składników hehe. To był makaron z sosem serowym (cebulę pokroić i zeszklić na maśle, wlać 100ml śmietany i wrzucić mieszaninę serów różnych - u nad trochę gorgonzzoli, trochę mozzareli, trochę brie, trochę sera tartego pozostałego od innego makaronu (trocha to ok 100g). Trzymać na ogniu aż się w miarę ser roztopi. Sos wlać do ugotowanego makaronu i wymieszać. Można dodać pokrojoną nać pietruszki i pokrojone pomidorki (mąż dodał pokrojone ogórasy kiszone i też mu smakowało).

30 sierpnia 2017

Doktorówa

Wracając znad morza gramy w "wymyślanie" (wersja zabawy w 40 pytań, z tym, że u nas można zadawać dowolne pytania, nie tylko pytania tak-nie i może być ich dowolna ilość, zaś wymyślający nie może co prawda kłamać, ale może odpowiadać wymijająco i klucząco).

Ktoś wymyślił COŚ. Doszliśmy że nie zwierzę, nie roślina, nie rzecz, człowiek, pomaga innym, czerwony, nie strażak, nie policjant, ratownik górski też nie, nie całkiem żywy, zombiak nie pomaga innym...

CISZA, mózgi się prawie przegrzewają

- to może doktorówa? - zgaduje młody i wszyscy zaczynają rżeć - no, taka pani ze szpitala nie wiem jak się nazywa...

Oczywiście chodziło mu o pielęgniarkę, po niderlandzku verplegster - oba słowa niedowypowiedzenia.

Po wyśmianiu się i kilkudziesięciu równie trafnych odpowiedziach, udało się zgadnąć, że to spiderman. Kategoria bajki-których-się-nie-zna jest zawsze najtrudniejsza, ale ubaw zawsze przedni i czas w drodze o wiele szybciej mija. Polecam :-)

17 lipca 2017

Fan Teletubisiów

Przyjechaliśmy autobusem. Idziemy po rowery, które stoją na przystanku po drugiej stronie drogi. Teresa zapomniawszy, że przed wyjazdem upchałam w jej torbie rowerowej swoje robocze rzeczy (starych kapci chyba nikt nie ukradnie), się głośno zastanawia dlaczego ma taką wypchaną torbę:
- Co ja tam mam w torbie?!
Izydor komentuje:
- Teresa jest jak Tinky-Winky 'co ja mam w torbie?, co ja mam w torbie?'


6 lipca 2017

Książę i muchy

Młody po przejechaniu na rowerze kilkunastu kilometrów siedzi przed kompem z miską chipsów oglądając bajkę. Nagle odwraca się do nas z wielkim oburzeniem wymalowanym na twarzyczce.

- No co? - pyta tata.
- Mucha tu lata i mi speskadza. Zabijcie ją.


4 lipca 2017

Zupa tylko dla dziewczynek, bo kolor ma znaczenie

Gotuję. Młody zapuszcza żurawia do garnka.
- Co to za zupa będzie, mamo?
- Barszczyk.
- Jaka to zupa barszczyk? Jaki ona będzie mieć kolor?
- Czerwony.
- Hurra, podimorowa!
- Nie, syniu, to barszczyk z buraczków - tu pokazuję mu karton z sokiem buraczkowym, który właśnie zamierzam wlać do gotującego się bulionu
- A fuuu! To nie czerwona zupa tylko różowa. RÓŻOWE są dla dziewczynek, ja nie będę tego jadł.




31 maja 2017

Halloweenowa Bajka wymyślona przez Młodego

Wieczorem padał deszcz i świeciło słońce.
- Tęcza! Tęcza – zawołał Izydorek
- Tęcza! – powtórzyły siostrzyczki.
Faktycznie. Na niebie lśniła ogromna, kolorowa tęcza, jakiej dotąd dzieci nie widziały. Gdy wszyscy wybiegli na podwórko, usłyszeli, że ta tęcza gra jakąś smutną melodię. To było niesamowite i magiczne. Po kilku minutach tęcza zniknęła, a na niebo wyszły dziwne czarno-fioletowe chmury. Zaraz potem zapadła noc i dzieci poszły do swych łóżek.
Gdy rano Izydorek się obudził, poczuł, że coś twardego i kanciastego gniecie go w pupę.
- Ała, pewnie znowu ten okropny plastikowy krab! – pomyślał i zajrzał pod kołdrę.
To jednak nie była jego zabawka, tylko jakaś różdżka. Wyglądała jak prawdziwa, bo trochę świeciła na fioletowo w ciemności. Wtedy Izydorek zauważył, że nie ma na sobie swojej ulubionej minionkowej piżamy, tylko strój czarodzieja. To było bardzo dziwne.
Izydorek pobiegł do sypialni rodziców, by pokazać im swój czarodziejski ekwipunek, ale ich już nie było w sypialni. Nie przejął się tym, tylko pobiegł po schodach na dół i stanął jak zamurowany, gdy zobaczył rodziców.
Mama nie wyglądała wcale jak mama. Znaczy była trochę jak mama, a trochę jak wampir.  Tata z kolei był trochę tatą a trochę szkieletem. Wyglądali dziwnie, ale wcale nie byli straszni. Izydorek się ich nie bał. Pomyślał, że to sprawka tej dziwnej tęczy, którą wczoraj wszyscy oglądali. To ona musiała rzucić na wszystkich jakiś czar.
Dzień dobry, synku czarodzieju! – zawołał tata-szkielet.
O, cześć Izydorku – zawołała mama-wampirzyca.
Cześć mamo i tato! – odpowiedział Izydorek.
Kolejna niespodzianka czekała na Izydorka w kuchni. Drzwi do ogrodu były otwarte, ale ogród już nie był ogrodem. Za drzwiami rozciągał się gęsty, ciemny las.
Gdy Izydorek wyszedł wraz z rodzicami na zewnątrz, zauważył, że dom nie jest już domem tylko niesamowitym zamczyskiem. Izydorek zaczął się zastanawiać, co stało się z jego siostrami, gdy w oknie zamku zauważył zielonego Creepera. Trochę się przestraszył, ale zaraz potem zauważył, że ten Creeper jest jakiś dziwny. Tak, nie mylił się, ten zielony stwór ma buzię jego siostry Tereski.
- Cześć Izydorku-czarodzieju – zawołała z góry Tereska-Creeper.
- Izydorek jest czarodziejem? Super! –  usłyszał  głos Zuzi dochodzący z zamku. Po chwili zobaczył też Zuzię. Okazało się, że druga siostra zamieniła się w zombie. Nieźle!
Wtem usłyszał przestraszone głosy rodziców – Prędko! Uciekajmy! Wilki!
W tym samym momencie mały czarodziej zauważył paskudnego, olbrzymiego i strasznego wilka wybiegającego spomiędzy drzew. Nie uciekł jednak, tylko szybko machnął swoją różdżką mówiąc  -abrakadabra czary mary zmień się w żabę wilku stary – I wilk natychmiast zamienił się w małą zieloną żelkową żabę. Tereska-Creeper zeskoczyła z okna i zjadła ją, po czym głośno beknęła.
Z lasu wybiegło jeszcze 2 okropne wilczyska, a Izydorek oba zamienił z żelkowe żaby. Sam zjadł jedną, a drugą dał Zuzi.
Po czym Izydorek i dziewczyny wyruszyli w las. Ten las był dopiero czadowy. Rosło w nim mnóstwo czekoladowych grzybów i piankowych puchatych paproci.

Historia wymyślona przez Młodego w łóżku w któryś z długich jesiennych wieczorów i spisana przez mamę, czyli mnie, ku pamięci :-)


8 marca 2017

Może jednak kolor ma znaczenie?

Młody leżąc wieczorem w łóżku i opowiadając o szkole nagle ni z gruszki nie z pietruszki stwierdza:
- Dżejdena to ja się trochę boję.
- Dlaczego?
- Bo on jest taki duży, większy niż inne dzieci i do tego taki bardzo brązowy, no i bardzo niegrzeczny.

19 lutego 2017

Grunt to skromność

Niedziela prawie południe. Tata gotuje rosół. Doro chyba głodny, bo pyta co 2 minuty, czy już gotowy. Nie jest on amatorem rosołu. Może bardziej  jego  zawartości zwanej mięsem, jednak nie do tego stopnia by tak się niecierpliwić. Głodny jednak.

- No kiedy będzie gotowy ten rosołek dla waszego pięknego synka Dorunia?

18 lutego 2017

Wat is jouw naaam?

Jakiś czas temu odwiedził nas zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią pan z wodociągów by wymienić licznik  na nowy. Młody bacznie się przyglądał, co on tam robi przy rurach. W końcu pan poszedł sobie a Młody zapytał jak ten pan miał na imię. Oczywiście nie wiedziałam, bo co mnie obchodzi, jak jakiś belgijski hydraulik ma na imię. Młodego jednak obchodziło i nie mógł przeżyć, że nie zapytał pana o imię...

Kilka dni temu inny pan z innej firmy, a dokładnie to ze sklepu, przywiózł nam zakupioną wcześniej pralkę. Młody oczywiście asystował mu przy jej podłączaniu. Był dumny, że pan dał mu instrukcję dla mamy. Wręczając mi książeczkę zapytał szeptem:
- Jak ten pan ma na imię? - Oczywiście nie wiedziałam, bo skąd. No to poszedł do niego i sam zapytał po niderlandzku.
- Wat is jouw naam?

A jaki był szczęśliwy, gdy pan mu odpowiedział i jeszcze zapytał, jak on ma na imię :-)




22 stycznia 2017

Nie wstydź się, ona też mówi po polsku

- Mamo, kochasz mnie?
Udaję, że nie słyszę, bo już kilka razy odpowiadałam na to pytanie tego dnia...
- MAMO, KOCHASZ MNIE?!
- Nie wiem. (od razu pojawia się smutna mina)... muszę się zastanowić... (lekki uśmiech pełen nadziei) - udaję, że się zastanawiam...
- NO! Musisz powiedzieć KOCHAM CIĘ!
- Aha (udaję że dopiero zrozumiałam) kocham cię!
- Teraz ty, tato.
- Ja też cię kocham.
- Nie! Zapytaj mamy, czy cię kocha.
- Wstydzę się.
- Ale przecież ona też mówi po polsku.

6 stycznia 2017

bunt nastolatki

Ferie. Młoda paraduje po domu w podkoszulku. Całe ramiona ozdobione długopisowymi tatuażami. Różne napisy po angielsku...
- A tobie co? Coś się tak pobazgrała długopisami? - pytam.
- Nic.Bunt dziecka.


👧 👧 👧

Inny dzień inna sytuacja ta sama Młoda (dwunastolatka).

- Tak sobie myślę, że zrobię sobie listę osiemnastu rzeczy, które chcę zrobić po 18tce.
Próbuję sobie wyobrazić co mogło by się na takiej liście znaleźć... Po czym mówię pół żartem - pół serio - Taa, jeden - spróbować piwa, dwa - spróbować wina, trzy - spróbować.... (tu mam oczywiście dalej wymieniać wszystkie alkohole i papierosy, w końcu 18 to trochę jest)
- A mamo, tego to ja już przed osiemnastką spróbuję... (nie wiem czy to było pół żartem pół serio)