Nasz 10-letni szóstoklasista wróciwszy ze szkoły już od drzwi woła z oburzeniem:
- Dziś ponad 40 minut lekcji spędziłem na korytarzu!
- Łał! Za co cię pan wywalił? - Pytam.
- Za nic! To G i S się wydurniali. Ja się tylko śmiałem. S udawał, że zjada linijkę. Ale to mnie pan wyrzucił z klasy. I jeszcze powiedział, że następnym razem pójdę do dyrektorki. Potem jeszcze powiedział, że jak mnie nie było, to G i S siedzieli spokojnie… No pewnie, że siedzieli spokojnie. To oczywiste! Przecież się bali, że inaczej ich też wywali z klasy!
- Nie mogłeś powiedzieć tego panu?
- Taa, to bym poszedł do dyrektorki za dyskusje z nauczycielem! …No a jak tam siedziałem, to ludzie z piątej przechodzili i pytali, za co siedzę na korytarzu. Powiedziałem, że za nic…
- To może poproś pana, żebyś mógł siedzieć sam…?
- Ale ja nie lubię siedzieć sam! Wtedy jak czegoś nie wiem, to nie mam kogo spytać. No i fajnie jest siedzieć z G i S
Podziwiam pana, że nie boi się wystawiać na korytarz, wyobraźnia nastolatków nie zna granic, zrobiłam tak tylko raz w całej karierze i kosztowało mnie to tyle nerwów, że niemal zeszłam na zawał...
OdpowiedzUsuńjotka
U nas wywalanie z klasy za karę jest na porządku dziennym. Dzieci muszą siedzieć pod klasą i nie pójdą nigdzie, bo po pierwsze każda klasa ma drzwi ze szybą, po drugie przyłapanie ucznia gdziekolwiek skończylo by się u dyrki, a konsekwencją są kary najróżniejsze, jak choćby koza i różne zakazy, pozbawienie takich czy innych przywilejów albo prace. Wszystkie szkoły (także średnie) w Belgii są ogrodzone i bramy otwierane są tylko rano, na południową przerwę i po lekcjach, więc wydostać się na zewnątrz nie idzie (wyjść/wejść można w czasie lekcji tylko przez sekretariat). Kolega Młodego ostatnio poszedł na południe do domu bez pozwolenia, to kilka następnych dni spędzał przerwę południową w gabinecie dyrki ;-)
UsuńWyjście ze szkoły to nie najgorsze, co może się zdarzyć, wyobraź sobie ucznia, który wędruje po parapecie zewnętrznym na 3 piętrze!
UsuńNie wiem, czy wiesz, ale u nas uczniowie wszystkie przerwy (w tym godzinna południowa) spędzają na podwórku bez względu na pogodę i wtedy to dopiero można nakozaczyć, bo nauczycie, żeby na rzęsach stanęli, to nie upilnują setek uczniów na ogromniastych podwórkach pomiędzy kilkoma budynkami i wokół nich. Zresztą nawet specjalnie się nie starają. Malolaty muszą się uczyć odpowiedzialności. Na błędach. Ale czasem się dzieje. Wypadki i wizyty pogotowia są tu na porządku dziennym. Dzieci wspinają się i spadają z drzew, domków, zjeżdżalni, kamurów, nabijają się na jakieś druty… Ja to wolę nawet nie myśleć zbyt dużo, co się może zdarzyć w szkole, na obozie czy w drodze do szkoły, bo bym Młodego z domu nie wypuściła, gdyz dużo szkolnych opowieści mrożących krew w żyłach już słyszałam od mojej Trójcy.
UsuńOkropnie biedni są uczniowie niesprawiedliwie ukarani...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie 10-letniego szóstoklasistę :-))
Na szczęście kara nie była najgorsza, a prawdziwi winowajcy należą do paczki Młodego… no i belfer jest ciągle fajny i lubiany, a że czasem wywali za drzwi niewłaściwą osobę to szczegół ;-)
Usuń