13 września 2012

Dobrze jest mieć jakiegoś straszaka na dziecko. Moja mama na przykład, przestrzegając nas byśmy nie oddalali się od domu straszyła nas starym dziadem albo starą Cyganką, którzy zapewne nas porwą, jeśli tylko zanadto się od rodziców oddalimy. No i to skutkowało, bo jak se człowiek wyobraził tego starego dziada,  który w zasadzie do końca nie wiadomo jak wygląda to się bał ruszyć spod domu.

No ale moje pociechy raczej niczego się nie bały...

Któregoś dnia 3 letni uparciuch Zujka zachomikowała się w kącie i żadnym sposobem jej stamtąd nie wydrze.
- Nie chcię jeść!
- Nie będę źbiejać kjoćków!
- Nie, nie nie...  - i siedzi sobie w kącie od godziny zła bardzo.
Babcia w końcu rzecze ze złością - zaraz idę do piwnicy po Baba-Jagę, ona cię nauczy porządku - Wszak ciemna piwnica znana jest z tego, że najgorsze stwory w niej przebywają, których dzieci przeważnie się boją.Przeważnie.
Zujka zrywa się natychmiast z kąta, biegnie za babcią. - No gdzie ta Baba-Jaga? Chcię ją ziobacić...


👧 👧 👧

Ciotka też straszyła dziewczynki różnymi rzeczami, ale raczej bez efektu. Aż pewnego razu powiedziała, że weźmie na nie bata jak będą takie niedobre. Po tym oświadczeniu dzieci zrobiły, co kazała. Mało tego, hasło "jak wezmę bata" skutkowało jeszcze kilka razy. Trochę to było dziwne, wszak nie raz mówiło się, że zaraz dostaną lanie czy coś w tym rodzaju i miały to gdzieś, nauczone, że to tylko takie gadanie. Aż pewnego dnia sytuacja się wyjaśniła.
Ciotka została doprowadzona do granic wytrzymałości. - Idę po bat! Zaraz zrobię porządek! - Wtedy dziecko z przestrachem w oczach pyta - A co to jest ten "bat", ciotko? - W tym momencie pojęliśmy, dlaczego dzieci bały się bata a nie bały kija. Kij to każdy widział a bat? Kto wie, co tez to może być za straszydło.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz